Wielkanocny weekend z szalejącą za oknem śnieżycą miał niewiele zalet, ale jedno trzeba mu przyznać: zmotywował mnie do tego, żeby czas wolny od komputera, w przerwie od spotkań rodzinnych spożytkować na roboty ręczne. Zbierałam się od jakiegoś czasu do tego pomysłu i w końcu udało mi się go zrealizować, całkiem, jak sądzę, przyzwoicie. Otóż zainspirowana obręczami wystylizowanymi na vintage (pisałam o tym tutaj), zapragnęłam sprawdzić, czy zdobienia takie oto można wykonać w warunkach domowych. Można! Zaraz opowiem Wam, jak to zrobiłam. Jeśli też chcecie spróbować, oto co może Wam się przydać:
1. Stare plastikowe hula hoop. Moje miało 90 cm średnicy i było bardzo lekkie, kupiłam je kiedyś w Decathlonie. Wskutek wielokrotnego używania stało się lekko garbate. Wykreślone z codziennych treningów, idealne do eksperymentów.
2. Stara tunika z wzorem w kwiatki. Nadmienić należy, że moją akcję zrób-to-sam poprzedziły wiosenne porządki w szafie. Odkryłam tam kilka starych bluzek, których już nie założę, i których wzór pasowałby do mojego projektu. A ja bardzo lubię dawać drugie życie zużytym przedmiotom. Można oczywiście zaopatrzyć się w tkaninę w sklepie, co z pewnością ułatwi wycinanie równych pasów. Ilość… hmm. Jedna bluzka stanowiła idealną ilość, nawet zostało trochę skrawków – na wszelki wypadek.
3. Tasiemka w odpowiednim kolorze zakupiona w sklepie pasmanteryjnym w cenie 80 groszy za metr. Kupiłam 5 metrów i wystarczyło, a nawet odrobina została. Wybrałam soczyście różową pod wpływem niespodziewanego impulsu…
4. Klej do zadań specjalnych. Czyli taki, co połączy tkaninę i plastik a potem tkaninę z tkaniną. W sklepie plastycznym polecono mi klej UHU Power. Zdał egzamin.
5. Nożyczki. I do dzieła.
Starą tunikę tniemy na pasy – nie za grube, nie za cienkie.
Dobrze jest najpierw owinąć kółko bez klejenia – na sucho, żeby sprawdzić, czy wystarczy materiału. Moja tunika była dosyć elastyczna, po naciągnięciu całkiem nieźle trzymała się koła bez pomocy kleju.
Następny etap to klejenie. Nakładałam klej na plastik, a potem owijałam hula pasami materiału, dodając na początku i końcu każdego pasma dodatkowe kilka kropel kleju (zwłaszcza na rogach). Kleiłam raczej punktowo, starając się pozostawiać na tkaninie zakładki. Zakładki po prostu mi się podobały a dodatkowo ukrywały drobne niedokładności w owijaniu i klejeniu. Niestety brakuje mi precyzji w robótkach ręcznych i zawsze muszę kombinować :)
Po obklejeniu obręczy przyszedł czas na tasiemkę – zaczęłam od małej kokardki na zewnętrznej stronie hula hoop, a potem owijałam tasiemką obręcz w odstępach około 3 cm. Pod tasiemkę również co kilka centrymetrów podkładałam kroplę kleju, który połączył elegancko obie tekstylne warstwy.
Na końcu tasiemki również dodałam kokardkę. Taki gadżet dodający obręczy odrobinę oryginalności. Ha!
Wreszcie, odczekawszy chwilę, aż klej wyschnie, zabierałam się za testowanie!
Oczywiście nie jest to polypro i nie będzie mi służyło do codziennych treningów, bo dzięki warstwom tkaniny jest za ciężkie do akrobacji na rękach. Za to kręci się wzorowo wokół ciała i nie ślizga się (przynajmniej z moją tkaniną przyczepność jest okey).
Eksperyment się udał i już kolejne stare hula hoop czeka na “doklimatyzowanie”.
A jak Wam się podoba?
Anna Mazur
Pierwsze starcie z błotem i trawą zabije materiał. Nie wyobrażam sobie prania. Można zastąpić taki materiał taśmami materiałowymi. Mają te same wzorki a można nimi okręcić dorodną sportówkę. Potem czyścisz ścierką, zmieniasz średnio raz na dwa miesiące, bo to słaba taśma, raczej do kręcenia w domu w talii, dla efektu, no ale jak chce się mieć tanio ładne koło, to polecam, robiłam :)
gosia
Właśnie dlatego to kółko jest do zadań specjalnych i jak piszesz “dla efektu” :D na zdjęciach ślicznie wygląda. Nie będzie raczej ze mną jeździć po świecie ;)
A gdzie kupujesz taśmy materiałowe? szukam ich od jakiegoś czasu i mam namierzony sklep online (jeszcze nie zdążyłam go sprawdzić) ale każdy nowy adres ma znaczenie! :) Bo wcale niełatwo takie taśmy znaleźć… plus, z tego co wiem, w UK są śliczne taśmy, ale kosztują swoje.
Iza
Zainspisowałaś mnie! Również bałagani mi się kółko z Decathlon, także lecę dzisiaj po ten klej i działam. Kokardki na wykończenie – bezcenne:) Pozdrawiam:D
gosia
Bardzo sie ciesze i mam nadzieje ze oklejanie pieknie sie udalo!
Kornela M.
Genialny patent. Podoba mi się :) Chyba sobie coś takiego zrobię, bo szyję dość sporo i ciągle mi zostają jakieś resztki, z którymi nie zawsze wiadomo, co zrobić.
Dobry klej do takich pierdół to Magic. Klei niemal wszystko do niemal wszystkiego. Mam też pistolet z klejem na gorąco, ale warstwa kleju już zostaje taka konkretna.
Mam jedno kółko, które sobie zrobiłam sama, ale to raczej takie do ćwiczeń w domu, oklejone taśmą izolacyjną, nadżartą już szynszylowym zębem kilka razy, a drugie się kurzy w kącie i czeka na przeróbkę – i to chyba przejdzie metamorfozę :)
Pozdrawiam serdecznie :)
gosia
Cieszę się! Chętnie zobaczę efekty! Zazdroszczę tego szycia, bo chciałabym potrafić, ale nie potrafię (co może nawet dałoby się zmienić) ale z czasem gorzej na dodatkowe hobby :) Pozdrawiam!