Niedawno moją uwagę przykuł taki tytuł na hooping.org: “Clumsy people jump through hoops”. Oczywiście kliknęłam nie zwlekając. Pod wpisem krył się mini-wykład, który wygłosiła Słowenka, Urška Zajec w ramach konferencji “TED: Ideas Worth Spreading”. Ten “spicz” zainspirował mnie do rozmyślań nad niezdarnością i hula hoop.
Dlaczego? Oczywiście dlatego, że sama uważam się za umiarkowaną niezdarę. Dzień bez upuszczonego przedmiotu czy wylanego sosu to dzień stracony. W ekstremalnych przypadkach strącam solidną deskę do krojenia na duży palec u stopy w taki sposób, by przez kolejne pół roku najpierw mieć czarny paznokieć, a potem brak paznokcia. No cóż…
Niezdarność oznacza, że przyciągamy uwagę innych w taki sposób, w jaki niekoniecznie byśmy sobie tego życzyli. Wolimy więc unikać publicznych wystąpień i co bardziej skomplikowanych fizycznych aktywności. Taka przynajmniej jest definicja Urški, kobiety obdarzonej wyjątkowym darem spadania z roweru, głównej bohaterki wielu komediowych filmów wideo domowej produkcji ze zjazdami na nartach. I nie tylko.
Przekonanie o niezdarności (i braku poczucia rytmu) sprawiło, że nigdy nie nauczyła się tańczyć, chociaż o tym marzyła. W końcu zmęczona pracą przy biurku trafiła na hula hoop. Zaskoczyło! Najpierw w ogródku, obok przyglądających się jej w zdumieniu sąsiadów, zapomniała, że jest niezdarą. Potem zapragnęła wyszkolić się u najlepszych i poleciała do Stanów Zjednoczonych, które były (i są) jak wielka światowa stolica hula hoop. Pod okiem amerykańskich instruktorów Urška robiła postępy w hulaniu, choć nie było to łatwe, wymagało od niej ogromnej cierpliwości. Była uparta, wychodząc z przekonania, że wszystko, co robi, musi robić najlepiej. Nauczyła się tam, że powinna własnemu ciału dać czas, często więcej czasu niż inni, żeby opanować dany ruch. Czuła, że poprawia się jej poczucie rytmu, zapamiętywanie, płynność poruszania się z kołem. Na koniec jednak zamiast dzikiej satysfakcji przyszła refleksja, że jej wyuczone ruchy wciąż nie są eleganckie. I że nadal nie jest tancerką. Że musi zacząć od początku.
Ale to nie koniec tej historii. Nasza prelegentka uznała bowiem, że obrała sobie niewłaściwe wzorce osobowe. Jako 38-letnia kobieta z własnym bagażem doświadczeń zapragnęła dorównać młodszym “hooperom”, którzy hulają od dziecka, tańczą, występują w cyrku i uprawiają sporty, z jakimi nigdy nie miała do czynienia. Zamiast jednak popaść w rozpacz i porzucić hulanie, zaczęła szukać innych inspiracji. Jej bohaterami stali się ludzie mniej znani (bo pewnie nie mają fan page’ów na Facebooku), starsi, może mniej eleganccy, za to nie mniej utalentowani i przede wszystkim pełni sił witalnych i radości z kręcenia. Zobaczycie ich na końcu filmiku z wykładem. “Moim celem stało się nie to, by kręcić jak profesjonaliści, ale by rozwijać swoje umiejętności na miarę własnych możliwości, być najlepszą hooperką i najlepszą osobą jaką mogę być”.
Myślę, że niezdarność nie jest przeszkodą dla kręcenia. I że kręcenie pomaga w pokonywaniu irytującej, wrednej niezdarności. Pozwala wypracować większą kontrolę nad własnym ciałem (bo co, jeśli nie ciało wymykające się spod kontroli leży u podstaw niezdarności?). Potrzebna jest do tego cierpliwość, chęć zabawy oraz radość z kręcenia – na początku przygody i na każdym kolejnym jej etapie. Czy hula hoop może dokonać całkowitej transformacji niezdary? Tego nie dowiemy się, jeśli nie podejmiemy wyzwania.
Nieco mniej udane występy też bywają tematami udanych filmików. Ogień i śnieg, ciekawe połączenie:
[responsive_vid]
Because we are AWESOME!
Leave a Reply