Pisząc te słowa trzymam już w ramionach synka. Kiedy powinien był wciąż jeszcze siedzieć w środku brzucha (co by mama dalej hulała, hulała…), postanowił urodzić się, ni stąd ni zowąd. Było to na przełomie 37 i 38 tygodnia, czyli nieco za wcześnie. Zapewne  przyspieszony wyjazd...